Koniec jazdy Koną - czas na rower zimowy

Wtorek, 27 października 2009 · Komentarze(0)
Specjalnie nie dawałem wpisów po to aby teraz dodać jeden wpis z kilometrami przebytymi na konie w październiku. Nie podaje czasu żeby nie mieszać w średniej itp... Teraz rower zmieniam na zimówkę, koną tylko bedę śmigał jak spadnie suchy śnieg bez błota:D Będe driftował:D

XC GRZĘDY k.Wałbrzycha I POWRÓT DO DOMU Z LUBINA

Sobota, 3 października 2009 · Komentarze(0)
Wyścig XC w grzędach bardzo mi się udał, a raczej naszej ekipie ze szkoły. Punktowała tylko pierwsza 50-tka. Kolega Bartek był 21 ja zaraz za nim 24 a potem jeszcze trzech kolegów zajeło miesca w przedziale 30-50:D W związku z czym nasza szkoła zajeła 5 miejsce! Wyprzedziliśmy nawet szkołe z wałbrzycha - miasta MTB:D Wystartowałem ostro i jechałem ostro cały czas. Pozdrowiam kolege z KTM teamu ktory mnie ciągnął przez 3 okrążenia :) Dodam że rok temu byłem tam na miejscu 80+.

Dzisiejszy trening w Lubinie.

Wtorek, 29 września 2009 · Komentarze(1)
Najpierw musiałem dojechać do Lubina pod cholerny wiatr, który utrudniał dotarcie na miejsce na czas a potem jak dojechałem do od razu na pętelki 6x1300m. Startowałem ostatni (było nas 4 a puszczał nas co 15 sek) dojechałem drugi. Dojechałem drugi a nie pierwszy bo pomyliłem trasę i straciłem 40s. A właśnie niecałe 40s brakowało mi do pierwszego kolegi. Forma jest pod XC w grzędach:) Będzie OSTRO!!

Do Lubina rano, powrót wieczorem....

Wtorek, 22 września 2009 · Komentarze(2)
Rano wstalem o 5:30 aby się wyszykować i pojechać rano rowerem do Lubina. Musiałem go zostawić w szkole, aby na 7:20 udać się na parking pod bomabolem. Stamtąd jechaliśmy z klasą autobusem na wykłady do wrocka. Po powrocie poszedłem do szkoły po rower, a potem o 16:15 byłem umówiony z klubem na tzw "wielorybie", bo o 16:30 rozpoczynała się "parada" rowerowa po lubinie z okazji dnia bez samochodu. W imprezie uczestniczyło 500 osób. Od małych zuchów aż do starszych ludzi:D Niestety Panowie policjanci prowadzili konwój z predkością max 10 km/h... Po ukończeniu trasy udałem się do klubu po plecak i po cieplej herbatce wyruszyłem do domku. Było już ciemno tak więc wrzuciłem na 3x9 i pociskałem do domku. Tempo rano jak i wieczorem było ostre ponieważ bardzo sie spieszyłem. Gdzieś w okolicach 27-28km/h, a moze i więcej:D W każdym bądź razie niezły trening:D Zaraz po przyjściu do domu zażyłem preparat przyspieszający regenerację. Ciekawe jak się będę jutro czuł:D

BIKEMARATON KARPACZ

Sobota, 19 września 2009 · Komentarze(0)
Oto relacja. Jest co opisywać:
to tak: bardzo dobrze zacząłem, bylem gdzieś około czwartego sektora (startowałem z siódmego) i na 15 kilometrze zamocowana dętka zapasowa do sztycy zaczęła mi wypadać. To ją wsadziłem do kieszeni ale za chwile znowu mi zaczęła wypadać. zatrzymałem się i obwiązałem ją o ramę. Ta zaczęła się zsuwać. Znów zatrzymałem się i zawiązałem na guzła. Ludzie mnie wyprzedzali a ja traciłem pozycje... 2-3km później na bardzo stromym zjeździe gdzie ludzie schodzili bo nie szlo jechać ja bardzo wolno zjeżdżałem. Ludzie szli najlepszymi scieżkami po lewej i po prawej a ja cisnąłem się środkiem. W końcu natrafiłem na taki wielki głaz. Nie miałem siły poderwać koła i przód ugrzązł a ja wyleciałem jak z procy łokciem uderzając w ten głaz. Rower uderzył tylnym kołem z boku też w jakiś kamień, tak że wyrwało 3 szprychy (zorientowałem się przy pakowaniu roweru już do auta :P ). No ale nic wstałem i zasuwam dalej:D potem znów zatrzymałem się poprawić dętkę. Jadę dalej. 30-ty kilometr przede mną ludzie których znowu doganiam.Pociskamy w dół około 40-45 km/h. Dojechaliśmy do jakiegoś rozjazdu asfaltu na prawo i lewo. Nikt nie wiedział gdzie jechać, stanęliśmy. Kierowca autobusu którego napotkaliśmy powiedział ze ktoś nawracał tedy z 5 minut temu. No to my po przeklinaliśmy i jedziemy zdenerwowani pod górę 1 km straty. Okazało się że ktoś specjalnie zerwał oznakowanie z drzewa i przerwał taśmę... Trza było pojechać w prawo nie prosto. No ale jedziemy dalej. 35km a mnie łapie skurcz w prawej nodze, tak że muszę stanąć na minutę-dwie potem za kilka km w lewej to samo tak ze ledwo szedłem, potem za kilka km znowu w prawej a 2km przed meta w lewej, ciągle traciłem pozycje wypracowaną przez pierwsze 15km... nadrabiałem tylko na zjazdach. Przed sama meta wyprzedziłem jeszcze dwójkę kolarzy i tak skończył się mój pechowy maraton w karpaczu. No moze nie do końca bo po wszystkim jak się najadłem, posiedzieliśmy z klubem itp patrze a przednie kolo bez powietrza. Myślę no to nieźle, chociaż dobrze ze nie na trasie bo bym się w ogóle załamał... Pakujemy rower, sprawdzam czy opony nie pocięło z tyłu. Patrze a tam trzy wyrwane szprychy..... Mój wysiłek wynagrodziło tylko to że wygrałem w tomboli preparat przyspieszający regeneracje zaraz po wysiłku warty 45zł:P I tak się skończyło moje najdłuższe 54km w życiu:P Skurcze wzięły się z jazdy którą odbyłem dzień przed maratonem 56km. Konieczność niestety.

do Lubina odprowadzić rower, ale nie tylko ......

Piątek, 18 września 2009 · Komentarze(0)
Dzisiaj jechałem odwieźć rower do klubu bo jutro 6 rano na maraton do Karpacza. Okazało się że pojechałem jeszcze dopompować amortyzator do 90psi i potem z Kaliszem i jego sekcją rowerową pocisneliśmy pętelkę 30km. Ostatnie 7km bartek poszedł do przodu ja wraz z dwoma kolegami za nim. Okazało się że jest spóźniony na jazdy elką:P No i zaczeło się 35-40km/h szosą. Kalisz z czterema łepkami został z tyłu. Tak cisneliśmy do samego Lubina. Potem pojechałem do Krzyśka do domu po klucze od klubu i zaprowadziłem moją furkę do budynku gdzie ma czekać jutro rano na mnie:P Pojechałem dziś stanowczo za mocno i za dużo. Czuję to w nogach. Ciekawe co ze mną będzie jutro. Dziś tylko została gorąca kąpiel i smarowanie maścią rozgrzewającą:) Przeczuwam że jutro będzie masarnia na podjazdach;]

Aktywna regeneracja ;]

Czwartek, 17 września 2009 · Komentarze(0)
Ze Ścinawy pojechałem do Lasowic a potem bardzo nierównymi drogami polnymi do chełmka wołowskiego. Z tamtąd udałem się szosą do Tymowej a następnie do Dębca. Z Dębca do Ścinawy było już tylko 2.5 km;] Trzeba było rozjeździć zakwasy po dzisiejszym biegu na 1000m i wczorajszym biegu na 100m... Nogi bolą a w sobotę Karpacz najprawdobopobniej... Nie wiem czy podołam:P